piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 10

Peeta przyciągnął mnie do siebie i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. Następnie pocałował mnie w policzek,podbródek aż w końcu dotarł do moich ust. Zanurzył rękę w moich włosach i całowaliśmy się coraz czulej.Złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić w stronę sypialni. Kiedy drzwi się zamknęły Peeta wziął mnie w ramiona i ponownie przyciągnął do siebie nie przestając całować. Nasze pocałunki stawały się być coraz bardziej namiętne i przepełnione pożądaniem. Spojrzałam mu w oczy, zauważyłam tajemniczy błysk w jego oku. Powoli zaczęłam odpinać jego koszulę aż w końcu wylądowała na ziemi. Westchnęłam cicho, gdy zaczął odpinać powoli zamek błyskawiczny sukienki na moich plecach. Nie przestając go całować dorwałam się do paska jego spodni, zostaliśmy już tylko w bieliźnie. Gdy byliśmy już całkiem nadzy zaczęłam przesuwać dłońmi po jego torsie,a on przygryzł lekko moją wargę. Przeszły mnie elektryzujące dreszcze i wydałam z siebie cichy jęk. Osunęliśmy się na łóżko i kochaliśmy się czule i powoli, chciałam żeby czas stanął w miejscu. Obsypywaliśmy się pocałunkami, szepcząc słowa miłości. Potem leżeliśmy wyczerpani, ale spełnieni. Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze. Czułam jak Peeta wodzi opuszkami palców po mojej gorącej, rozpalonej skórze.
- Kocham cię-szepnęłam.
- Ja ciebie też-złożył mi ostatni pocałunek, po którym zasnęłam w jego ramionach, gdzie było mi najlepiej, tu czułam się bezpiecznie i nikt i nic nie było w stanie tego zmienić.

Rozdział 9

 - Masz w tej chwili odwołać Igrzyska!-już na holu przed gabinetem Paylor dało się słyszeć głos podenerwowanego Peety. Jeszcze takiego tonu u niego nie słyszałam, był oschły, chłodny i bardzo ostry.
- Peeta, wiesz, że nie mogę. Igrzyska oficjalnie już się rozpoczęły-próbowała go uspokoić łagodnym tonem, ale jej starania nie przyniosły żadnego efektu.
- To oficjalnie je odwołaj!-tym razem w słowach wypowiedzianych przez Peetę słychać było nutkę ironii.Zapowiadało się na niezłą kłótnię, więc postanowiłam wkroczyć do środka. Widok jaki zastałam mnie przeraził. Peeta przyciskał Paylor do ściany tak mocno by nie miała szans się wydostać.
- Peeta puść ją-próbowałam go jakoś przekonać tym tonem jaki on używa podczas rozmów ze mną i Jo. Szczególnie kiedy próbuje nas pocieszać.Rozluźnił uścisk, lecz nadal nie dał jej pełnej swobody.-Paylor-kontynuowałam tym razem zwracając się do niej- czy są jakieś szanse by była dwójka zwycięzców?
- Przykro mi Katniss,ale nie sądzę , aby główny organizator wyraził na to zgodę.
- Kto jest głównym organizatorem?-zapytał Peeta tylko, że jego głos był już łagodniejszy. Paylor zawahała się z odpowiedzią, więc Peeta znowu mocniej przycisnął ją do ściany. Myślałam już, że za chwilę zrobi jej krzywdę albo ją udusi,ale na szczęście w drzwiach pojawił się Haymitch, a za nim przestraszona Jo.
- Co tu się dzieje?-zapytał podenerwowany. Wiedziałam,iż pojawienie się tu ich to sprawka Jo.na pewno zorientowała się w sytuacji i pobiegła po pomoc. Haymitch nie czekał dłużej, rzucił się pomiędzy nich i starał się jakoś ich odseparować. Peeta się nie dał i orzekł:
- Najpierw niech odpowie na moje pytanie-powiedział gniewnie , Haymitch kontynuował.
- Szanowna pani prezydent, jeśli życie pani miłe to proszę odpowiedzieć na jego pytanie.
- A więc głównym organizatorem jest...-teraz wszyscy patrzyliśmy na nią wyczekująco jak dzieci patrzące na mamę w sklepie z zabawkami-Gale .

Siedzę teraz na kanapie, sama ze swoimi myślami.Wiem, że te igrzyska będą niezapomniane. W końcu to on pragnął najbardziej zemsty, a teraz ma okazję i nie sądzę by jej nie wykorzystał. W głowie próbowałam poukładać różne plany jak  wydostać Jo i Josha, gdy będą na arenie. Teraz jednak nie potrafię ułożyć nic sensownego.Rozmyślam też nad tym gdzie się podział stary Gale. Nic już nie jest takie jak kiedyś. Peeta po osaczeniu też się zmienił, jest bardziej porywczy, nerwowy.Najchętniej poszłabym w kąt i popłakała,tak było by najłatwiej, ale muszę być silna dla Jo. Muszę być silna dla nas obu.
 Od Johanny wiem,że Jo najlepiej radzi sobie z nożami i łukiem, z kolei Josh jest bardzo zwinny  i giętki. bez problemu mógłby pobiec do rogu obfitości, a Jo by go osłaniała.Przynajmniej mamy już jakiś plan. Na początek to wystarczy, lecz co będzie dalej. Dzisiaj wieczorem będzie ocena indywidualna trybutów, więc muszę omówić z nimi co mają zaprezentować.Kiedy siedzimy wszyscy przy lunchu zaczynam temat.
- To co chcielibyście zaprezentować?
- Jo mogłaby rzucać nożami w małe obiekty, a ja nie wiem co mógłbym pokazać, bo nie jestem w niczym dobry-Jo spojrzała na Josha krzywo i prawie wykrzyczała mu w twarz.
- Josh może zrobić sobie,,kamuflaż" taki jak dekoracje, które sobie maluje na twarzy i rękach przed jego występami i zatańczyć- w sumie to by ich zaskoczyło no i pokazałby swoją zwinność.
- Dziewczyna wie co mówi-dorzucił Haymitch i tym razem zgadzam się z nim w stu procentach.- a ty Jo-dodał-przynieś ze sobą parę myszy, będą zszokowani-to mówiąc puścił do niej oko, a ona odpowiedziała mu uśmiechem.

Siedzimy wszyscy na kanapie i z niecierpliwością czekamy na wyniki. Najsłabszą ocenę dostała dziewczyna z burzą loków na głowie, która wyglądała jak peruka Effie. Wnuczka Snowa zdobyła 8 punktów, a umięśniony chłopak aż 10. Jeszcze dwie osoby,jeszcze jedna i...
- Josh Counter uzyskał-odezwał się głos z telewizora i wszyscy na chwilę zamarliśmy-9 punktów-odetchnęliśmy,lecz ta chwila była bardzo krótka, bo głos z telewizji znów się odezwał- Jo Cresta uzyskała 11 punktów-westchnienia ulgi,brawa i gratulacje rozeszły się po pokoju. Wznieśliśmy toast, a potem tłum zaczął powoli rozchodzić się do siebie. Peeta z Joshem znów gdzieś zniknęli, ale ostatnio stało to się normą. Jo po kolejnym pełnych wrażeń dniu usiadła obok mnie, a po paru minutach jej oddech stał się wolniejszy i zasnęła. W końcu zjawili się Peeta z Joshem. Peeta uścisnął dłoń Josha na pożegnanie po czym Josh zaniósł Jo do jej łóżka.Wreszcie mieliśmy wieczór tylko dla siebie.

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 8

Dzień minął bardzo szybko, musiałam koniecznie porozmawiać z Jo. Miałam do niej tyle pytań. Na szczęście Jo przyszła godzinę przed kolacją. Usiadła obok mnie na kanapie.
- Jo?-przerwałam na chwilę-Jak mi się przedstawiałaś nie powiedziałaś jak masz na nazwisko-chciałam dalej kontynuować,ale ona jak zwykle mnie ubiegła.
- Wiedziałam, że poruszysz ten temat. Annie to młodsza i jedyna siostra mojego taty. Mój tata nie utrzymywał bliskich kontaktów ze swoją rodziną, za to moja mama zaprzyjaźniła się z Annie, są jak siostry. Zwłaszcza teraz kiedy Finnick...-przerwała, a ja dostrzegłam w jej oczach łzy-to Annie została sama z dzieckiem- objęłam ją, pocałowałam w czoło i próbowałam uspokoić.-Katniss ja nie dam rady, to wszystko mnie przerasta. Nie jestem wcale silna-nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, bo nie byłam w tym dobra,ale jak zawsze pojawiał się mój wybawiciel. Peeta kiedy zobaczył co jest grane podszedł do nas i wziął Jo na kolana. Jego ramię, na którym oparła swoją głowę  po paru minutach było całe mokre. Wyglądali razem jak starszy brat pocieszający swoją siostrę po zerwaniu z chłopakiem.
- Jo dasz radę. Jesteś bardzo silna-próbował ją jakoś pocieszyć.- Nie jesteś sama, jak chcesz nam coś powiedzieć to wal śmiało. Jesteś dla nas jak siostra-nie wiem skąd on ma taki dar przemawiania, ale Jo na jego słowa się uśmiechnęła.
- Jak mogłabym coś przed wami zataić-widać, że powoli powraca stara Jo, przytuliła się do Peety i chociaż powiedziała to szeptem to słyszałam jak mu dziękuje.
 Wszyscy zasiedliśmy do kolacji. Przy stole zapadła grobowa cisza. Pierwszy odezwał się Josh. Opowiedział jak wyglądał ich pierwszy trening, ile się nauczyli. Następnie zabrała głos Johanna, która tego wieczoru dołączyła do kolacji.
- Chciałabym wznieść toast za pomyślny trening- po jej słowach każdy podniósł kieliszek, kiedy nagle odezwał się Haymitch.
- Zaraz, zaraz-podszedł do mnie, zabrał mój kieliszek, po czym uniósł moją dłoń-ja natomiast proponuję wznieść toast za naszych narzeczonych-wszyscy zwrócili teraz wzrok na mnie i na Peetę, a następnie zaczęli nam bić brawo, podchodzić do nas i składać gratulację. Jo skakała z radości.
 Po kolacji pełnej wrażeń siedziałam wtulona do Peety, kiedy przybiegł zdyszany Josh.
- Jo zniknęła, nie ma jej nigdzie.
 Zerwaliśmy i gorączkowo zaczęliśmy myśleć. Po chwili Peeta wpadł na pomysł. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na niego i wiedziałam, gdzie chce iść.
 Jo siedziała na dachu w takiej samej pozycji jak Peeta w dniu, w którym mi się oświadczył. Chyba usłyszała nasze kroki, bo nie odwracając się powiedziała:
- Nic mi nie jest.
- Ej, obiecałaś nam coś-zaczął Peeta.
- Po prostu przykro mi, że nie będę na waszym ślubie-cicho westchnęła i mówiła dalej.-Będzie z was piękna para młoda.
- Jo- tym razem ja zaczęłam-ty będziesz naszym gościem honorowym.Ty-tu przerwałam na chwilę- i Josh. Wyciągniemy was z tego, oboje.
 Byłam taka dumna z siebie, że wreszcie powiedziałam coś sensownego, lecz wkrótce tego żałowałam. Peeta podniósł się i zaczął biec w stronę gabinetu Paylor.
- Peeta-zaczęłam krzyczeć-Peeta stój!

Rozdział 7

Nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale obudziłam się w łóżku w ramionach Peety, gdzie czułam się najbezpieczniej. Nie chciałam go zbudzić, więc leżałam tak i zerknęłam na moją rękę.Bałam się, że to był tylko sen.Na szczęście to była prawda.,,Katniss Mellark" pomyślałam i na samą tę myśl zrobiło mi się przyjemnie.
- Kochanie nie śpisz już?-z zamyśleń wyrwał mnie delikatny głos Peety.
- Nie, ale tak słodko spałeś, że nie miałam serca cię budzić-uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Idę wziąć prysznic i za chwilę wracam.
 Myślałam o mnie, o Peecie,o naszej przyszłości i znów zasnęłam.Tym razem obudził mnie przecudowny zapach dochodzący z kuchni.Poszłam wziąć prysznic,poczesałam na nowo włosy i założyłam legginsy oraz zieloną luźną koszulkę.Gdy weszłam do jadalni przy stole siedzieli już wszyscy.Rozmawialiśmy głównie na temat związany z tym jak przeżyć Igrzyska, udzielaliśmy rad. Haymitch bardzo nam pomógł.Po śniadaniu razem z Jo i Joshem poszliśmy do windy.Chciałam ich odprowadzić i zamienić z nimi słówko.
- Katniss-zaczęła Jo-razem z Joshem postanowiliśmy nie zawierać sojuszy,we dwójkę damy radę.
- Wiem i nie zamierzam was do tego przymuszać.Zrobicie to co będziecie uznawali za najlepsze.
- Dziękuję ci-to mówiąc przytuliła się i kontynuowała-dziękuję ci za to wszystko co dla nas robisz.
- Jo, ale...
- Wiem Katniss. Wiem,że głosowałaś za tym by te igrzyska się odbyły i wiesz co ci powiem.Bardzo dobrze zrobiłaś. Należało nam się.
- Jo ma rację-nagle wtrącił Josh-za długo patrzyliśmy na to jak ludzie w dystryktach cierpią.Kapitol to zaczął, więc Kapitol to skończy raz na zawsze-teraz zauważyłam jaki Josh jest podobny do Peety. Ma krótkie blond włosy,piękne niebieskie oczy i też potrafi tak pięknie przemawiać.
 Dalej jechaliśmy już w milczeniu, aż winda zatrzymała się na siódmym piętrze.Spodziewałam się każdej osoby, ale nie jej.
- Cześć bezmózgu-przywitała się Johanna-to twoi podopieczni?
- Tak-na szczęście z szoku pomogła mi się wydostać Jo-ja jestem Jo,a to mój chłopak Josh.
- Już mi się podobasz-odpowiedziała Johanna-ja się nazywam...
- Johanna Mason,wiemy i bardzo nam miło-powiedziała Jo takim tonem jaki słyszałam tylko u Johanny.
- Skąd ty ich wytrzasnęłaś, Katniss!
- Najwyraźniej mam szczęście-odpowiedziałam i chwilę się pośmiałyśmy po czym zapytałam-a ty co tu robisz?
- Jestem trenerem i z chęcią będę trenowała tylko tą dwójkę.
- A więc ja z chęcią ci ich powierzę.
 Pożegnałam się z nimi i wróciłam na górę. Byłam sama, więc zaczęłam analizować wszystko aż od dożynek i zatrzymałam się na losowaniu ,, Jo Cresta". Zaraz przecież ja znam to nazwisko.

Rozdział 6

W pierwszym rydwanie jechała wnuczka Snowa ubrana w białą sukienkę,która rozszerzała się za biodrami tworząc płatki róży.Obok dziewczyny stał dobrze zbudowany chłopak(on stanowił największe zagrożenie)również ubrany na biało.Dalsi trybuci nie byli warci większej uwagi.Rydwan z Jo i Joshem wjechał przedostatni.Serce mi zamarło, Jo była ubrana w piękną turkusową sukienkę,ciasno przylegającą od dekoltu po biodra.Natomiast od bioder luźno układała się w fale.Całość była posypana brokatem.Josh z kolei miał turkusową marynarkę,która odbijała światła skierowane w ich stronę.Nie sądzę by jakiś sponsor ich nie zauważył.Po krótkiej przemowie Paylor, trybuci wjechali do Ośrodka szkoleniowego.Razem z Peetą, Haymitchem i Effie poszliśmy na ostatnie piętro, gdzie miała się odbyć kolacja.Czekaliśmy na Jo, Josha i ich ekipę przygotowawczą.
 Zaraz po kolacji obejrzeliśmy powtórkę ich prezentacji, po czym każdy wrócił na swoje piętro.Zauważyłam, że Peeta gdzieś zniknął,więc postanowiłam go poszukać.Pierwszym miejscem, na które się zdecydowałam był dach.Nie myliłam się Peeta tam siedział i patrzył przed siebie.
- Co robisz?-zapytałam, a on odskoczył przestraszony.Zapomniałam, że zwycięzców Igrzysk nie należy brać z zaskoczenia.
- Hej Katniss!Przepraszam nie zauważyłem cię.
- Nieszkodzi, mogę się dosiąść?
- Jasne-posunął się w bok żeby zrobić mi miejsce,a następnie objął,więc położyłam mu swoją głowę na jego ramieniu.
- Nad czym tak myślisz?
- Myślę o tym jak bardzo cię kocham Katniss i o tym jak bardzo boję się ciebie stracić-wiem jak dużo przeszedł, nie chciałam żeby się teraz nad tym trapił, dlatego przybliżyłam moją twarz do jego i pocałowałam go.Odwzajemnił mój pocałunek,tak całowaliśmy się chyba z parę minut-straciłem już moją rodzinę, teraz Jo. Zostałaś mi już tylko ty.
- Kocham cię-wyszeptałam,a on odpowiedział tym samym tonem.
- Ja ciebie też-po tych słowach siedzieliśmy tak w siebie wtuleni,a kiedy chciałam iść Peeta zatrzymał mnie, przyklęknął na prawe kolano i zapytał:
- Katniss Everdeen,dziewczyno, która igrasz z ogniem, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zostaniesz moją żoną?-chciałam krzyczeć na całe gardło ,,tak",ale przez chwilę zastanowiłam się i pomyślałam, czy postąpię fair wobec Jo,która na arenie będzie walczyć na śmierć i życie razem ze swoją miłością,lecz po chwili wpadła mi do głowy inna myśl.Jo właśnie teraz tego najbardziej pragnie, mojego i Peety szczęścia.Wciąż pamiętam jak odwiedziła nas w 12, rzuciła się Peecie na szyję i powiedziała ,,Tak się cieszę, że widzę was razem".Nie zastanawiając się więcej odpowiedziałam:
- Tak- Peeta wsunął mi na palec pierścionek, na którym znajdował się szmaragd w kształcie kosogłosa-jest przepiękny.
- Ale nie aż tak jak ty.
 Spędziliśmy połowę nocy na dachu,teraz na pewno wiem jak bardzo go kocham i, że nie potrafiłabym bez niego żyć.

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 5

 Nie jestem pewna ile byłam nieprzytomna, ale kiedy się ocknęłam leżałam na kanapie w naszym pokoju, w którym przebywaliśmy podczas 74. i 75. Głodowych igrzysk.Przywitał mnie łagodny głos Peety.
- Cześć kochanie,wszystko w porządku?
- Peeta ile byłam nieprzytomna?
- Coś około godziny-odpowiedział, ale przez chwilę zawahał się czy jeszcze coś dodać-Jo jest piętro niżej.
 Wystrzeliłam jak z armaty. Chciałam ją teraz jakoś wesprzeć, dodać otuchy, przytulić. Kiedy tylko wjechałam windą na ich piętro minęła mnie mama Jo. Pomimo jest dziwnego stroju(tzn. kapitolskiej mody) wydawała być się taka jak moja mama po śmierci taty. Nie dziwię się jednak temu, w końcu jej jedyna córka została wysłana na rzeź.Nawet nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić co musi czuć teraz ta kobieta. Gdy mnie zobaczyła zaczepiła mnie i powiedziała:
- Katniss, wiem, że to nie twoja wina, ale mam do ciebie prośbę-przerwała wycierając chusteczką swój rozmazany makijaż-zaopiekuj się nią. Ona tylko zgrywa taką twardą. Za szybko musiała dorosnąć.- w tej kwestii to akurat wiem co teraz przeżywa. Tylko, że ja miałam jeszcze Prim, Gale'a i inne osoby pracujące na Ćwieku.
- Oczywiście, zrobię co w mojej mocy, żeby nie czuła się teraz sama no i obiecuję, że wróci do domu żywa.-mama Jo ucałowała mnie w czoło i wyszeptała ciche dziękuję.
 Jo siedziała skulona w kącie. Jej twarz teraz była opuchnięta i cała czerwona z płaczu. Mama Jo miała rację co do niej, zgrywała twardą i myślała, że nic nie zauważę. Po chwili jednak zrezygnowała i rzuciła się w moje objęcia.
- Boje się- mówiąc to czułam jej łzy na mojej koszulce.
- Jesteś silna, poradzisz sobie.Kto wygra jak nie ty- chciałam ją jakoś pocieszyć, lecz i tak wiedziałam, że to na nic.
- Katniss-jej głos stał się bardziej opanowany i poważny- wiesz o co mi chodzi-doskonale to wiedziałam.Szła na arenę z miłością swojego życia ,lecz tylko jedno z nich przeżyje i wróci do domu.
- Wiem-odpowiedziałam łamiącym się głosem-tak mi przykro Jo- po tych słowach rozpłakałyśmy się obie. Po jakiejś godzinie pomogłam jej się ogarnąć i wjechałyśmy windą na ostatnie piętro gdzie czekała na nas cała ekipa oprócz Peety i Josha.
- Gdzie oni są?-zapytałam Haymitcha, który o dziwo był trzeźwy.
- Siedzą na dachu, ale nawet nie próbuj ich wołać.
- A to niby dlaczego?- ponownie zapytałam teraz jednak mój ton był bardziej kąśliwy.
- Katniss no pomyślmy dlaczego-zaczął bardzo złośliwie już chciałam go skarcić,ale się powstrzymałam-może chociażby dlatego, że teraz Peeta rozmawia z Joshem na bardzo ważne i to męskie, a już na pewno nie dotyczące ciebie tematy.
- Przepraszam nie potrzebnie się uniosłam.
- Właśnie dlatego nie tylko ty jesteś ich mentorem-wiem, że Haymitch ma rację, a tego nienawidzę,przyznawać mu rację.Na szczęście jakiś kwadrans później Josh z Peetą zeszli do nas. Josh oczywiście usiadł obok Jo, a Peeta wziął mnie na kolana, bo chociaż sofa jest przestronna to wszyscy się na  niej nie zmieścilibyśmy.
 Po zobaczeniu dożynek w innych dzielnicach stwierdziłam, że oprócz wnuczki Snowa i bardzo dobrze zbudowanego chłopaka nie ma żadnych zagrożeń.Ekipa przygotowawcza zabrała Jo i Josha,aby ich przygotować do prezentacji trybutów, Haymitch z Effie(która przyjechała, bo jak powiedziała,, Nie mogłam zostawić was w takiej chwili")poszli zająć miejsce na widowni. Zostałam ja i Peeta, objął mnie ramieniem, więc spędziliśmy tak jakieś pół godziny. Żadne z nas nic nie mówiło i nie musiało, ponieważ dla niego ta sytuacja była równie trudna jak dla mnie.Kiedy wybiła 18 poszliśmy zająć swoje miejsce.W końcu wyjechały rydwany. Nie mogłam się posiadać z zachwytu.

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 4

Kochana Katniss!
Dzisiaj poinformowano nas, że będziemy brali udział w Igrzyskach.Powiedziano nam również ile mamy wpisów.Każde odnotowane przestępstwo równa się dodatkowemu wpisowi, więc jak się już pewnie domyślasz mam baaardzo dużo wpisów, a mianowicie 112.Sytuacja Josha też nie jest najlepsza, bo on ma tylko (a może aż) połowę mniej.Ja to wiem i czuję, że zostanę wylosowana.Mam nadzieję, że to Ty i Peeta zostaniecie moimi mentorami.Pozdrawiam Was i całuję.Jo 
P.S.Nie martwcie się o mnie i śpijcie spokojnie.
Zaczęłam płakać i mimo ostatnich słów Jo nie spałam ani minuty, Peeta zresztą też. Obejmował mnie i próbował pocieszać, ale to na nic. Pokochałam Jo jak Prim, ona była po prostu kopią Rue połączonej z moją siostrą, której już nie ma. Kiedy pomyślałam, że to przeze mnie może trafić na arenę myślałam tylko o tym jak to siebie nienawidzę.Ona nie jest typowym kapitolińskim dzieckiem chodzącym w perukach i ostrym makijażu. Jo jest szalona, ale też i opanowana, wesoła, lecz również poważna.Chociaż jest bystra,mądra i ma wielkie szanse żeby wygrać to jednak będą ją później nękać koszmary i wizje zabitych przez nią trybutów.Nagle nasunęło mi się jedno pytanie.
- Peeta, a co jeśli ona zostanie wylosowana z Joshem?
- Wtedy rzucę się na Paylor jak na ciebie w 13-nie pocieszyło mnie to wcale, ale wiem ,że Peeta jest w stanie to zrobić.Pokochał Jo jak siostrę, której nigdy nie miał.
 Nadszedł dzień dożynek,a ja bałam się tak jakby to moje nazwisko pojawiło się 112 razy w puli.Wsiedliśmy do pociągu. Peeta mnie złapał za rękę i nie puścił ani na chwilę co bardzo mi pomagało.Losować miała pomocniczka Paylor-Sue.Weszła na scenę i powiedziała dokładnie to co mówiła zawsze Effie.
- Witajcie,witajcie,witajcie.Wesołych Głodowych Igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja-gdy to powiedziała podeszła do puli i powiedziała- Jak zwykle panie mają pierwszeństwo.
W tym momencie ogarnęło mnie przerażenie Peeta to wyczuł i objął mnie w pasie, gdy nagle rozległo się:
- Jo Cresta-poczułam jak moje nogi stają się jak z waty prawie bym upadła, ale na szczęście był przy mnie Peeta. Jo podeszła do Sue, spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.Pewnie chciała mnie podtrzymać na duchu, a to ja powinnam to zrobić.Odwzajemniłam uśmiech,gdy Sue kontynuowała-Teraz pora wybrać chłopca-podeszła do drugiej puli, miałam wrażenie, że już umarłam albo, że to tylko zły sen.Niestety to była prawda- Josh Counter.
 Kiedy Josh wszedł na scenę Jo rzuciła mu się na szyję i coś szepnęła mu do ucha. Jednak ja nie byłam wtedy już w stanie racjonalnie myśleć.Ostatnie co pamiętam to widok ich trzymających się za ręce i znikających w ciemnej limuzynie.

Rozdział 3

Jadąc pociągiem przypomniałam sobie mój drugi powód ,dla którego przyjechałam do Kapitolu. Miałam w imieniu swoim i Peety potwierdzić to,że zostaniemy mentorami na ostatnich 76. Głodowych Igrzyskach.Gryzły mnie różne myśli:A co jeśli wylosują Jo albo Josha? Co jeśli ona zginie na arenie?
 Chciałam się przespać, ale nie umiałam zasnąć, w końcu nie miałam przy sobie Peety, który otoczyłby mnie swoim ramieniem.Minęło już parę godzin i wreszcie dojechałam do domu. Nie wiem czemu, ale mimo późnej pory i potwornego zmęczenia postanowiłam pójść do Peety. Było to bardzo egoistyczne posunięcie w końcu on na pewno już spał, ale bardzo chciałam go zobaczyć,usłyszeć jego bicie serca, poczuć jego ręce, które obejmują mnie zawsze kiedy tego potrzebuje.Zapukałam do drzwi i nie musiałam długo czekać kiedy otworzył mi drzwi.
- Katniss co się stało?- nigdy w jego głosie nie słyszałam takiego przerażenia.
- Po prostu się stęskniłam i bardzo chciałabym z tobą porozmawiać-powiedziałam uśmiechając się do niego,a on zrobił krok w lewo robiąc mi przejście i ruchem dłoni wskazał bym się rozgościła, po czym zapytał zaintrygowany:
- To o czym chciałabyś ze mną porozmawiać?
- Wiesz spotkałam dzisiaj kogoś kto zrobił dla mnie naprawdę wiele...-i tak opowiedziałam mu o Jo o jej chłopaku, historii, o pytaniach, które mnie dręczyły.
- Katniss ja też jej wiele zawdzięczam-jego słowa mnie zdziwiły, lecz pozwoliłam mu kontynuować- jak byłem w szpitalu w 13 codziennie przychodziła do mnie i wstrzykiwała antidotum, które opracowała razem z Prim. Nie mówiłem ci o tym wcześniej,a teraz wiem, że zawdzięczam jej jeszcze więcej i nigdy nie będę w stanie jej tego wynagrodzić.
 Rozmawialiśmy tak ze dwie godziny. W końcu jednak dało się znać zmęczenie i zasnęłam w jego ramionach.Zasypiałam tak teraz codziennie, aż pewnego dnia wprowadziłam się, bo miałam już dość zastanawiania się czy dzisiaj śpimy u mnie czy u niego.Mijały tak miesiące. Peeta otworzył piekarnię,ja polowałam, czasami Haymitch nas odwiedzał.
 Pewnego ranka ktoś głośno zapukał do drzwi.
- Ja otworzę-wrzasnął Peeta po czym zawołał do mnie- Katniss zobacz kto nas odwiedził.
- Witaj skarbie zobacz kogo wam przyprowadziłem- powiedział Haymitch wskazując szczupłą postać stojącą obok niego.
- Cześć Katniss!
- Cześć Jo-widząc ją od razu poprawił mi się humor chciałam zapytać ją o tyle rzeczy, ale ona zobaczywszy Peete rzuciła mu się na szyję i powiedziała:
- Tak się cieszę, że widzę was razem-po tych słowach rozluźniła uścisk i opowiedziała co tam słychać w Kapitolu no i poinformowała nas, że sesje końcową zaliczyła na pięć z plusem, czyli, że jest pełnoprawnym lekarzem.Oczywiście pogratulowaliśmy jej, Peeta zamknął na czas odwiedzin Jo piekarnię.Chodziliśmy na spacery, pływaliśmy, Jo odwiedziła starych znajomych i po tygodniu wyjechała.
- Pusto tu tak bez niej-stwierdziłam wieczorem przytulając się na sofie do Peety.
- I tak cicho-odpowiedział po czym dodał-przyszedł dzisiaj list od niej może chcesz zobaczyć?-zapytał choć było to pytanie retoryczne, minął już miesiąc od jej wyjazdu.
- Żartujesz?Pokazuj to w tej chwili.

Rozdział 2

 Szłyśmy w milczeniu już dobre pół godziny kiedy Jo zaczęła mówić.
- Wiesz ja kiedyś też mieszkałam w 12, ale jak miałam 4 lata mój tata i brat zginęli w pożarze. Mama wtedy wyszła na Ćwiek sprzedać trochę sukienek. Było już ciemno, a ja nic nie jadłam tego dnia, więc postanowiłam upolować parę myszy. Tak, to jest bardzo dziwne, lecz już jako małe dziecko ciskałam nożami w myszy, a później nabijałam je na patyk i podpiekałam w kominku. Tym razem, gdy otworzyłam drzwi z kominka dym buchnął mi prosto w twarz. Zaczęłam się dławić i w tym samym momencie iskra spowodowała pożar.Panicznie boję się ognia, ponieważ kiedy miałam 2 lata tata uczył mnie chodzić, potknęłam się i wpadłam do ognia. Rodzice ruszyli do mnie z odsieczą, mama polała mnie wiadrem zimnej wody, ale blizny nie zeszły do dzisiaj.Ale wtedy kiedy nasz dom stał w płomieniach zdążyłam się wyślizgnąć przez małą szparę w ścianie, bo drzwi się zatrzasnęły,a do okien nie dosięgałam. Mój tata mógł otworzyć okno i ratować siebie oraz mojego braciszka, ale on tylko wrzasnął,, Ty mała smarkulo, kiedyś tego pożałujesz"-podczas, gdy Jo mi to wszystko opowiadała nie umiałam się powstrzymać od płaczu.Przecież ona była wtedy taka mała, więc jak jej ojciec mógł ją jeszcze w takiej chwili obwiniać za ten pożar-Katniss nie myśl o nim źle miał przeze mnie mnóstwo kłopotów i zmartwień-i jeszcze go broniła.- Z mamą dawałyśmy jakoś radę aż do czasu kiedy skończyłam 6 lat. Ledwo wiązałyśmy koniec z końcem. Właśnie wtedy mama dostała ofertę pracy w Kapitolu jako stylistka. Przeprowadziłyśmy się, poszłam do nowej szkoły i spotkałam Josha. Zakochaliśmy się i spędzaliśmy bardzo dużo czasu ze sobą. On tańczył, ja go promowałam i zbierałam pieniądze. Handlowałam, wymieniałam się różnymi przedmiotami, prowadziłam nielegalne interesy, żeby utrzymać rodzinę Josha. mnie i mamę. Nauczyłam się polować, dzięki tobie Katniss.Jak mieszkałam w 12 to codziennie cię śledziłam i starałam się powtarzać twoje ruchy. Przez co zawdzięczam ci teraz to, że mogę studiować medycynę.
- Jo- wyszeptałam- to nie twoja wina z tym pożarem nie możesz siebie o to obwiniać.
- I kto to mówi-wtrąciła nagle- ta co obwinia się za śmierć wszystkich ludzi-po tych słowach zdałam sobie sprawę jaką musi być mądrą i bystrą dziewczyną- Katniss-powiedziała prawie szeptem-musisz sobie wreszcie uświadomić co czujesz do Peety. Nie umiem patrzeć już dłużej na cierpienie i ból w jego oczach. Nie dlatego,że go nie kochasz, ale dlatego, bo nie wie co do niego czujesz on się męczy i bije z myślami.
- Skąd ty to wszystko wiesz? Jak? Jakim cudem?- zapytałam z niedowierzaniem jak ktoś kto widział nas parę razy wie więcej o naszych uczuciach niż ja sama.
- Katniss, przecież widzę jak na siebie patrzycie i jak próbujecie się chronić za wszelką cenę. Jesteście w stanie poświęcić swoje życie za tą drugą osobę.Jak się całujecie, dotykacie... mam dalej wymieniać?
- Nie-mówiąc to przypomniałam sobie dzisiejszą kłótnię Jo i Josha- Jo jesteś pierwszą osobą, której udało się uświadomić mi co czuję do Peety.
- Moja mama mówi mi, że powinnam zostać psychologiem, z nie lekarzem-zaczęłyśmy się śmiać, rozmawiać i tak aż do końca naszej podróży. Na pożegnanie uścisnęłam ją mocno,chyba z dziesięć razy podziękowałam,powiedziałam żeby uważała na siebie, a ona na koniec zapytała:
- Katniss-powiedziała to tonem, którego jeszcze u niej nie słyszałam, takim płaczliwym jakim dziecko prosi swoją mamę,żeby nie zgaszała lampki na noc- Ostatnie igrzyska się odbędą, prawda?

Rozdział 1

 Powoli zaczynam wracać do rzeczywistości.Mam ochotę jak najszybciej zapomnieć o tym wszystkim i wrócić do mojego domu, do 12. dystryktu.Tam z pewnością czeka już na mnie Peeta, która nie wie ciągle co do niego czuję.
 Właśnie stoję przed rezydencją Paylor. Miałam odebrać oficjalne podziękowania za to co zrobiłam dla Panem.Jednak ja nadal uważam, że zbyt wiele ludzi przeze mnie zginęło, ludzie, których nawet nie znałam zaufali mi i poświęcili swoje życie.
 Mój taksówkarz spóźnia się już całą godzinę. Patrzę na ciemną i prawie bezludną uliczkę kiedy nagle z zamyślenia wyrywają mnie odgłosy kłótni. Szukam źródła dźwięku i zauważam dziewczynę i chłopaka na oko mieli ok. 15 lat. Nie mogłam się powstrzymać i podsłuchałam ich kłótnie.
- Nie możesz mi po prostu powiedzieć, że mnie kochasz!- wrzasnął chłopak- tylko nieustannie musisz pakować się w niebezpieczeństwo, żeby ratować mój tyłek. Nie chcę, abyś przez moją głupotę została aresztowana. NIGDY bym sobie tego nie wybaczył, rozumiesz N-I-G-D-Y!
- Ale to ty się dla mnie poświęcasz i za wszelką cenę próbujesz mnie chronić. Więc jeśli ktoś tu jest winny to ja-dziewczyna nie wytrzymała i zaczęła płakać waląc pięściami w klatkę piersiową chłopaka- Gdyby ciebie mi zabrali straciłabym wszytko.
Chłopak chciał ją uspokoić, więc złapał ją za nadgarstki, przyciągnął do siebie, objął i czule pocałował. Może stałam daleko, ale ich miłość wyczuwało się na kilometr.
 Nawet się nie zorientowałam, a tajemnicza dziewczyna stanęła obok mnie.
- Cześć Katniss!- stanęłam jak wryta. Inaczej ją sobie wyobrażałam. Ludzie w Kapitolu zazwyczaj wyglądają przedziwnie,a ona była po prostu piękna. Miała długie, falowane blond włosy sięgające aż za ramiona. Jej zielone oczy błyszczały w świetle księżyca. Była ubrana w zwykłe dżinsy i biały top, na który miała założoną luźną koszulę w kratę.
- Cześć...-nie zdążyłam dokończyć, bo dziewczyna mi przerwała.
- Jo. Mam na imię Jo. Przykro mi, że byłaś świadkiem mojej i Josha kłótni.
- Przepraszam nie chciałam was podsłuchiwać.
- Katniss nie żartuj. Nie masz za co przepraszać i naprawdę bardzo mi przykro z powodu Prim. Była jedną z moich najlepszych przyjaciółek.
- Skąd ją znasz skoro mieszkasz w Kapitolu?-zapytałam mając już zupełny mętlik w głowie.
- Razem z nią czuwałam w szpitalu w 13 i ... - przerwała na chwilę zastanawiając się czy dokończyć.
- I?- zapytałam nadal lekko zdezorientowana.
-... i pomagałam Peecie w terapii by nie uważał cię za zmiecha- powiedziała niepewnie- ale dosyć tego o mnie.Co tu robisz o takiej porze?
- Mój taksówkarz, który miał mnie zawieźć się spóźnia i...
- Nie przyjedzie. Dzisiaj granice Kapitolu są zamknięte. Najszybciej do dworca trafisz przez las.Jak chcesz to cię zaprowadzę do dystryktu 2,a stamtąd zabierze cię pociąg.
- A co na to twoi rodzice? - zapytałam, ale jedyne co usłyszałam to...
- Opowiem ci po drodze.