Budzę się i od razu spoglądam w jego stronę. Patrzę na jego lśniące w porannym słońcu blond włosy. Patrzę na kogoś kogo za nic w świecie nie chcę stracić, kogoś kogo kocham ponad życie. Peeta już nie śpi, patrzę głęboko w jego piękne błękitne oczy. Jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważałam. Po chwili uśmiecha się do mnie i mówi:
- Dzień dobry kochanie, jak się spało?- pyta z tą samą troską w głosie co zawsze.
- Wyśmienicie, zero koszmarów, a u ciebie?
- Nie narzekam- kładę głowę na jego klatce piersiowej i słucham rytmicznych uderzeń jego serca. Z zamyśleń wyrywają mnie czyjeś krzyki.
- Nie ma mowy, nie założę tego-udaje mi się rozpoznać ten głos, to Jo i założę się, że ktoś właśnie próbuje wcisnąć jej jakąś kapitolską kieckę na wywiad z Caesarem.
- Skarbie-tym razem słyszę opanowany głos Haymitcha-Effie nie przekonasz- czyli już wiem kto za tym stoi. Przez to wszystko nie zauważyłam nawet, kiedy Peeta wstał i zdążył się ubrać. Spoglądam na niego i nie zdołałam jeszcze o cokolwiek go zapytać, gdy odpowiedział.
- No co, ktoś musi zapobiec temu nim wyniknie z tego jakaś większa bójka- uśmiecha się do mnie, a ja mu odpowiadam tym samym. Postanawiam wziąć prysznic, więc gdy Peeta wychodzi biorę ciepły i orzeźwiający prysznic. Zakładam na siebie czystą koszulę i spodnie, a następnie wychodzę by sprawdzić co Peeta zdołał zdziałać.
- Katniss- mój widok najwyraźniej zadowala Jo- wreszcie ktoś normalny zagłosuje- to mówiąc wskazuje mi długą sukienkę, która po prostu raziła swoją brzydotą i kapitolskim stylem.- Według ciebie powinnam założyć tą sukienkę i zrobić z siebie totalną idiotkę, czy raczej poszukać coś normalniejszego, no bo nie oszukujmy się, ale będzie mnie oglądać całe Panem, a nie chce żeby zapamiętali mnie taką- widzę jak każdy patrzy na mnie wyczekująco, spoglądam na Peetę i wiem, że teraz od mojej decyzji zależy czy Jo będzie musiała ubrać się w to coś, czy raczej Effie poszuka czegoś innego, ale również dziwnego. Do głowy wpada mi pewien pomysł.
- Jo, za mną- odzywam się i słyszę w jej głosie ulgę.
- Dziękuję.
Przeglądam pudło z sukienkami projektu Cinny, aż natrafiam na piękną błyszczącą się zieloną sukienkę, która gdy skieruje się na nią ostrzejsze światło zmienia barwę na pomarańczowy, właśnie taki jaki lubi Peeta.
- Jest śliczna- mówi, a jej głos jest przepełniony ekscytacją.
- Tak też myślałam, że się tobie spodoba- Jo nie przestaje przeglądać się w lustrze.- To co idziemy na śniadanie?
- Tak, to dobry pomysł, bo strasznie burczy mi w brzuchu-przytuliła się do mnie, jeszcze raz podziękowała i z uśmiechami na twarzy ruszyłyśmy w stronę jadalni.
- No nareszcie- wita nas zniecierpliwiony głos Johanny. Potem nikt już się nie odzywa. Po śniadaniu mamy jeszcze godzinę dla siebie, a następnie ruszamy na widownię.
Czas mija nie ubłagalnie, goście Caesara nie wydają się być spięci. Powoli zbliża się kolej na Jo. Wchodzi uśmiechnięta i rozsiada się na fotelu obok Caesara, który szykuje się do zadania pytania, ale ona go ubiega.
- Co sądzisz o tegorocznych igrzyskach Caesarze?- jego mina była bezcenna, ludzie zaczęli się śmiać, a Haymitch podniósł wysoko kciuk w górę, żeby zachęcić ją by kontynuowała.
- Widzę, że w tym roku role się odwróciły- Caesar odpowiedział tym samym tonem co zawsze, po czym zaśmiał się jak to miał w zwyczaju.
- Też to zauważyłeś- zaczęła znowu pewnym siebie głosem- ja zauważyłam jednak pewne nie dociągnięcia.
- Na przykład jakie?
- Myślę, że na moim miejscu powinni siedzieć ci, którzy są odpowiedzialni za Głodowe Igrzyska, a nie ich Bogu winne dzieci- spojrzała na nas i chciała kontynuować, lecz Haymitch dał jej wyraźny znak, żeby nie wchodziła głębiej w ten temat. Caesar chyba pierwszy raz nie wiedział co powiedzieć.- Sądzę też, że widzowie chcieliby się czegoś o mnie dowiedzieć, więc może następnym razem to ja przeprowadzę z tobą wywiad, a teraz czyń swoją powinność, słucham...- po tych słowach Jo zapadła chwilowa cisza, po której Caesar odetchnął z ulgą i zadał jej jeszcze parę pytań.
- Czy chciałabyś jeszcze coś dodać?- to pytanie padło na końcu.
- Tak, chciałabym z całego serca podziękować moim mentorom za ich wysiłek, starania i wszystkie nieprzespane noce-teraz wszystkie światła reflektorów skierowały się na nas.
- My też ich pozdrawiamy- to mówiąc Caesar zakończył wywiad , gdyż było słychać głos brzęczka. Jo zeszła do nas na widownie i zajęła miejsce obok mnie. Gestem dałam znać, że dobrze jej poszło. Teraz pojawił się Josh, bałam się co on takiego wymyślił. Jednak jak spojrzałam na Peetę nie wydawało mi się, żeby był zaniepokojony, wręcz przeciwnie. Zastanawiam się tylko czy ma to może związek z ich codzienną rozmową na osobności.
- Witaj Josh!- zabrzmiał ponownie głos Caesara, Josh odpowiedział mu tym samym i zaczęli rozmowę. Nie zwracałam zbytnio uwagi na pytania, ale jedno sprawiło, że zaczęłam się wsłuchiwać w każde słowo- Niezły przystojniak z ciebie, powiedz mi czy masz dziewczynę?
- Mam i jest to najwspanialsza osoba jaką spotkałem- miałam dziwne déjà vu, to właśnie w tym momencie Peeta wyznał co do mnie czuje podczas 74. Głodowych Igrzysk.
- Pewnie czeka na ciebie w domu?- kontynuował Caesar.
- Widzisz nie do końca tak jest, ponieważ... jest tu na sali.
- Może zdradzisz nam kto to?- Caesar nie chciał odpuścić.
- Historia lubi się powtarzać, Caesarze- Josh odpowiedział wiedząc, że taka odpowiedź go nie usatysfakcjonuje. Zabrzmiał brzęczyk, więc Josh dołączył do nas i pocałował namiętnie Jo. Właśnie wtedy Caesar zrozumiał już co Josh miał na myśli.