poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 35

Wreszcie jest tylko mój, mamy teraz czas wyłącznie dla siebie. Peeta wyciąga z pieca świeże serowe bułeczki. Ich zapach jest kuszący, ale nie aż tak jak bardzo kusi mnie bliskość Peety. Tęsknię za ciepłem jego rozgrzanego od podniecenia ciała. Peeta podchodzi do mnie i obejmuje mnie w talii, zarzucam mu ręce na szyję. Pozwalam mu całować moją szyję, chociaż jestem wniebowzięta to taka rozkosz już mi nie wystarcza. Peeta chyba wyczuwa moje pragnienie, bo po chwili sadza mnie na blacie. Zaczyna całować mój dekolt, a rękę wsuwa pod moją zwiewną sukienkę. Uwielbiam ten delikatny dotyk jego dłoni, jego zapach i smak jego ust, które powędrowały aż do moich. Peeta zaczyna odpinać zamek mojej sukienki, a ja odpinam jego koszulę. Peeta zanosi mnie do sypialni. Pozbywamy się zbędnej garderoby. Peeta najpierw całuje mój brzuch, później dekolt, aż trafia na moje piersi. Nie umiem powstrzymać cichych jęków rozkoszy. Pieści moje ciało, czule je dotyka i całuje. Nagle gwałtownym ruchem rozchyla moje uda, równocześnie całując w usta. To połączenie brutalności z czułością sprawiło, że dalsze czekanie stało się niemożliwe.
– Wejdź we mnie teraz – prosiłam. Peeta się nie zawahał, zrobił to, jednocześnie całując mnie namiętnie. Prężyłam się, równocześnie napajając się każdą chwilą. Ruchy Peety były coraz szybsze i silniejsze. W końcu dopełniliśmy swego. Leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie i spełnieni.

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 34

 Na początek chcę bardzo, bardzo przeprosić za moją długą nieobecność, ale byłam chora, wczoraj miałam gości, bo dzisiaj mam urodziny i nie miałam czasu ;) Ale już jestem i obiecuję poprawę :)

 Razem z Peetą na zmianę opiekujemy się Jo. Zmieniamy swoje dyżury co tydzień, raz on siedzi przy niej całą noc, raz ja. Nasz obecny cel to wymówienie przez Jo jakiegokolwiek słowa. Cały dzień leży w łóżku, w nocy ma koszmary. Ale i tak jest dobrze, od diagnozy lekarza minął miesiąc, kiedy zjadła wszystko nie zwracając tego z powrotem, kolejne dwa miesiące to przyzwyczajanie do naszej obecności. Najwięcej czasu zajmuje jej wypowiedzenie słowa, krótkiego słowa. Powoli zapominam już ten wspanialy ton jej głosu. Zawsze, gdy się śmiała słyszałam w jej głosie leeką chrypę, która dodawała jej uroku. Prawie w ogóle uśmiech nie znikał jej z twarzy, wszędzie było jej pełno. Teraz... nie mam słów by opisać jej stan. Ze mną też jest coraz gorzej, nie daję rady. To wszystko jest ponad mnie. Z Peetą też jest o wiele gorzej. Nie pamiętam kiedy ostatnio spał. Cały dzień spędza w piekarni, a później całą noc przy Jo. I na odwrót. Ale nie tylko to jest problemem. Brakuje mi jego, brakuje mi ciepła jego ust i rozgrzewającego ciała. Po prostu chciałabym znowu poczuć go przy sobie, choćby na jeden dzień, jedną godzinę.
- Cześć skarbie - głos Haymitcha nie jest już taki wesoły jak dawniej, on też to przeżywa.- Pomyślałem, że z Peetą chcielibyście troche odpocząć, więc...- przerywa na chwilę by zobaczyć moja reakcję na jego słowa- zabieram Jo do siebie na weekend. I nie przyjmuję żadnego odmówienia- zaskoczył mnie, jednak mój mentor wie czego najbardziej potrzebuję. Ale z drugiej strony jest Jo. Nie mogę jej zostawić.
- Nie wiem co na to P...- chcę dokończyć, ale Haymitch mi przerywa.
- Peeta już się zgodził- mówi pełnym zadowolenia z siebie głosem, na pewno planował to już od dłuższego czasu. Stąd jego częste wizyty u nas. Chciał przyzwyczaić do siebie Jo.
- No cóż skoro Peeta się zgodził to nie mam wyboru.
  Może mój głos nie brzmiał przekonująco, ale naprawdę bardzo się cieszę. Mamy dla siebie całe dwa dni. Tylko on i ja... W mojej głowie zbierają się wspomnienia, nasz pierwszy raz, noc poślubna... Szybko jednak powracam do rzeczywistości. Najpierw Jo trzeba przetransportować tę parę domów dalej. Może się to wydawać banalnie proste. W końcu to tylko parę metrów, lecz Jo już do innego pomieszczenia w domu trudno zaciągnąć,a co dopiero do innego domu.

- Jo- zaczynam spokojnie, stojąc jeszcze w drzwiach jej pokoju.- Teraz cię spakuje- lekarz kazał nam tłumaczyć jej każdą czynność jaką w danej chwili wykonujemy- później pomogę ci się przebrać, a na końcu zabiorę cię do Haymitcha.

- Dobrze- w pierwszej chwili nie uwierzyłam. To niemożliwe. Powiedziała coś, szeptem, ale powiedziała.