Po ostatniej akcji z
telefonem, Annie zaczęła dzwonić prawie codziennie, by upewnić się, że wszystko
jest w porządku. Wiem, że popsułam Jo całe jej wakacje, dlatego tym bardziej mi
głupio. Na szczęście koszmar już nie wrócił, więc Peeta może spać spokojnie. Zresztą nie mam
teraz czasu na rozmyślanie nad tym, mam
zajęcie. Vanessa przychodzi do nas każdego dnia, dokładnie o 15 i pokazuje nam
stare mapy, przedmioty, ubrania oraz rzeczy, których nie potrafię nawet nazwać.
Opowiada nam, o wszystkim co wie na temat naszego kraju, a raczej tego co było
zamiast niego, tysiące lat temu. Podobno ludzie osiągnęli już szczyt rozwoju
cywilizacji, przez co zaczęli się zaniedbywać. Skutkiem tego było ponowne
cofnięcie rozwoju ludzkości, dlatego teraz pomimo tylu sprzętów, człowiek nadal
jest zacofany. Przez to ludzie głodują oraz zapominają o prawach człowieka.
Kiedyś nasze państwo było dużym kontynentem, do tego wiele znaczącym. Byliśmy
potężni, mieliśmy wielkie znaczenie dla innych kontynentów. Teraz wszystko się
odwróciło, to my jesteśmy cofnięci, wręcz odizolowani od reszty. Inni
zastanawiają się czy jeszcze istniejemy albo myślą nad tym czy zdziczeliśmy.
Vanessa zadała sobie wiele trudu, by do nas przybyć, chcę żeby i ona zobaczyła przedmioty charakterystyczne
dla naszego państwa. W pokoju Jo jest wiele więcej znaczących rzeczy, dlatego
właśnie tutaj przeszukuję szafki w celu, no właśnie w jakim celu? Czego szukam
konkretnie? Co mam pokazać Vanessie? W ogóle to nie powinnam przeszukiwać
szafek Jo, nie są moje. Ale z drugiej strony wiem, że ona ma tu przedmioty
jeszcze z Kapitolu i dystryktu 13.
Dobrze Katniss, to jest ostatnia szafka, którą otworzysz. Otwieram najmniejszą
szafkę w pokoju Jo. Znajduję w niej stary album, który zajmuje całą powierzchnię
szafeczki. Delikatnie chwytam go za brzegi i powoli wyciągam, by nie uszkodzić
okładki. Pod albumem znajduje się tylko dno , ale wydaje mi się…, nie…, jestem
pewna, dno było jaśniejsze. W końcu to Peeta malował tę szafkę, a ja wtedy
dokładnie przyglądałam się jak idzie mu
praca. Z ciekawości postanawiam wyjąć dno. Wsuwam mój palec w szparę, między
dnem a ścianką, i podważam je. Pod spodem znajduje się jakiś notatnik. Albo
bardziej coś w rodzaju pamiętnika. Wiem, że tego nie mam prawa robić, ale
ciekawość jest silniejsza. W sumie Jo rzadko mi się zwierza, więc poczytam
tylko trochę. Wsadzam wszystko z powrotem, oprócz pamiętnika i schodzę na dół,
by rozsiąść się wygodnie na sofie i zacząć czytać.
Na okładce znajduje
się wielki napis „PAMIĘTNIK JO”, a zaraz na pierwszej stronie widnieje napis
„DYSTRYKT 13”. Pod nim znajduje się data i dość długi wpis jak na pamiętnik.
Drogi pamiętniku, mój
kochany przełożony stwierdził, że mając rolę pokrzepiciela pacjentów oraz ich
rodzin, sama muszę być pokrzepiona, a jak na razie chodzę struta i jakaś taka
„półmartwa”. Josh też mi mówi, że nie wyglądam najlepiej. Za mało śpię, w sumie
to ostatnio spałam dwa dni temu. Dlatego też muszę cię prowadzić, a ordynator „ we własnej osobie”
jak on to stwierdził, będzie sprawdzał czy strony są zapisane. Dobrze, ale do
rzeczy. Właśnie teraz mam chwile przerwy,
ostatnio zarywałam noce, ponieważ musiałam nadzorować zespół
pielęgniarek przygotowujący leki dla Katniss Everdeen.
Widząc swoje imię i nazwisko czuję się trochę dziwnie. Zastanawiam
się ile ludzi jeszcze pisało o mnie w pamiętniku. Zresztą nie miałam pojęcia,
że ktoś przygotowuje dla mnie leki, specjalnie zrywa noce oraz, że do tego jest
potrzebny cały zespół specjalistów. Owszem byłam wtedy ważna, ale nie
wiedziałam, że aż tak. Jedyną pocieszającą myślą jest to, że nie tylko ja
czułam się dziwnie i nieswojo w dystrykcie 13. W sumie nie wiem czemu, ale
pomijam dalszą część o mnie i przechodzę do następnego akapitu.
Mieszkając w
dystrykcie martwisz się o to czy dziś coś zjesz, czy twoje dziecko wyląduje na
arenie lub o to czy twój mąż wróci z kopalni. Lecz mimo tego wszystkiego, gdy
mieszkałam w 12, czułam się po prostu sobą. Po przeprowadzce do Kapitolu było
ciężko, jak nigdy. Przez pierwsze miesiące chodziłam w tym samym ubraniu, które
pachniało domem i lasem. Ponieważ moja mama pracowała przy igrzyskach, miałyśmy
kupę kasy, za którą mama kupiła mi górę
ubrań, ale wszystkie pocięłam. Nie chciałam przemienić się w dziwadło. Nosić
peruki, suknie jak na bal przebierańców i kilogram tapety. Chciałam nadal być
sobą. Po jakimś czasie sama kupiłam sobie ubranie i tak ubierałam się na co
dzień- po swojemu. Ludzie patrzyli na mnie jak na dziwadło, a sami byli tak
postrzegani. Co za paradoks. W szkole nie było wcale łatwiej. Wszystkie dziewczyny wyglądały jak
lalki, zresztą chłopcy wyglądali podobnie. Wszyscy oprócz jednego chłopaka.
Miał bujną blond czuprynę i niebieskie jak ocean oczy. Zawsze siadał w
ostatniej ławce przy oknie. Ja siedziałam sama w pierwszej ławce, gdyż byłam
nowa. Cieszyłam się, że nie jestem sama, że jest ktoś kto wygląda normalnie.
Często odwracałam się w jego stronę, a on odwzajemniał to uśmiechem. Pewnego
dnia, gdy weszłam do klasy on siedział w pierwszej ławce, w MOJEJ ławce, na miejscu, które zawsze było puste.
Nieśmiało usiadłam obok niego, a on podał mi dłoń i przedstawił się „Josh”.
Potem siadaliśmy już razem, aż do końca szkoły. Spędzaliśmy czas po szkole, w
szkole i tak jakoś w końcu wyszło, że zostaliśmy parą. Josh świetnie tańczył, a
ja interesowałam się medycyną, dlatego zamiast kontynuować szkołę wybraliśmy
się na studia. Zostałam lekarzem, a moją praktykę odbywam tu ( niestety).
Zaczęłam płakać. Nigdy nie słyszałam o tym jak się poznali,
Jo nie mówiła dużo o swoim życiu w Kapitolu. Josha nie ma, nie wiadomo czy
żyje. A to wszystko przeze mnie. To mój jeden głos za tym, żeby odbyły się
igrzyska, zadecydował. Zginęły dzieci, które były niewinne, zaginął Josh. Jo
spotkały rzeczy, które nie miały prawa jej dotknąć. Chcę dokończyć pamiętnik,
dowiedzieć się więcej, ale zasypiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś?Możesz pozostawić po sobie ślad w postaci komentarza ;)