piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 40

 Po ostatniej akcji z telefonem, Annie zaczęła dzwonić prawie codziennie, by upewnić się, że wszystko jest w porządku. Wiem, że popsułam Jo całe jej wakacje, dlatego tym bardziej mi głupio. Na szczęście koszmar już nie wrócił, więc  Peeta może spać spokojnie. Zresztą nie mam teraz czasu na rozmyślanie nad tym,  mam zajęcie. Vanessa przychodzi do nas każdego dnia, dokładnie o 15 i pokazuje nam stare mapy, przedmioty, ubrania oraz rzeczy, których nie potrafię nawet nazwać. Opowiada nam, o wszystkim co wie na temat naszego kraju, a raczej tego co było zamiast niego, tysiące lat temu. Podobno ludzie osiągnęli już szczyt rozwoju cywilizacji, przez co zaczęli się zaniedbywać. Skutkiem tego było ponowne cofnięcie rozwoju ludzkości, dlatego teraz pomimo tylu sprzętów, człowiek nadal jest zacofany. Przez to ludzie głodują oraz zapominają o prawach człowieka. Kiedyś nasze państwo było dużym kontynentem, do tego wiele znaczącym. Byliśmy potężni, mieliśmy wielkie znaczenie dla innych kontynentów. Teraz wszystko się odwróciło, to my jesteśmy cofnięci, wręcz odizolowani od reszty. Inni zastanawiają się czy jeszcze istniejemy albo myślą nad tym czy zdziczeliśmy. Vanessa zadała sobie wiele trudu, by do nas przybyć, chcę  żeby i ona zobaczyła przedmioty charakterystyczne dla naszego państwa. W pokoju Jo jest wiele więcej znaczących rzeczy, dlatego właśnie tutaj przeszukuję szafki w celu, no właśnie w jakim celu? Czego szukam konkretnie? Co mam pokazać Vanessie? W ogóle to nie powinnam przeszukiwać szafek Jo, nie są moje. Ale z drugiej strony wiem, że ona ma tu przedmioty jeszcze  z Kapitolu i dystryktu 13. Dobrze Katniss, to jest ostatnia szafka, którą otworzysz. Otwieram najmniejszą szafkę w pokoju Jo. Znajduję w niej stary album, który zajmuje całą powierzchnię szafeczki. Delikatnie chwytam go za brzegi i powoli wyciągam, by nie uszkodzić okładki. Pod albumem znajduje się tylko dno , ale wydaje mi się…, nie…, jestem pewna, dno było jaśniejsze. W końcu to Peeta malował tę szafkę, a ja wtedy dokładnie  przyglądałam się jak idzie mu praca. Z ciekawości postanawiam wyjąć dno. Wsuwam mój palec w szparę, między dnem a ścianką, i podważam je. Pod spodem znajduje się jakiś notatnik. Albo bardziej coś w rodzaju pamiętnika. Wiem, że tego nie mam prawa robić, ale ciekawość jest silniejsza. W sumie Jo rzadko mi się zwierza, więc poczytam tylko trochę. Wsadzam wszystko z powrotem, oprócz pamiętnika i schodzę na dół, by rozsiąść się wygodnie na sofie i zacząć czytać.
 Na okładce znajduje się wielki napis „PAMIĘTNIK JO”, a zaraz na pierwszej stronie widnieje napis „DYSTRYKT 13”. Pod nim znajduje się data i dość długi wpis jak na pamiętnik.
Drogi pamiętniku, mój kochany przełożony stwierdził, że mając rolę pokrzepiciela pacjentów oraz ich rodzin, sama muszę być pokrzepiona, a jak na razie chodzę struta i jakaś taka „półmartwa”. Josh też mi mówi, że nie wyglądam najlepiej. Za mało śpię, w sumie to ostatnio spałam dwa dni temu. Dlatego też muszę cię  prowadzić, a ordynator „ we własnej osobie” jak on to stwierdził, będzie sprawdzał czy strony są zapisane. Dobrze, ale do rzeczy. Właśnie teraz mam chwile przerwy,  ostatnio zarywałam noce, ponieważ musiałam nadzorować zespół pielęgniarek przygotowujący leki dla Katniss Everdeen.
Widząc swoje imię i nazwisko czuję się trochę dziwnie. Zastanawiam się ile ludzi jeszcze pisało o mnie w pamiętniku. Zresztą nie miałam pojęcia, że ktoś przygotowuje dla mnie leki, specjalnie zrywa noce oraz, że do tego jest potrzebny cały zespół specjalistów. Owszem byłam wtedy ważna, ale nie wiedziałam, że aż tak. Jedyną pocieszającą myślą jest to, że nie tylko ja czułam się dziwnie i nieswojo w dystrykcie 13. W sumie nie wiem czemu, ale pomijam dalszą część o mnie i przechodzę do następnego akapitu.
Mieszkając w dystrykcie martwisz się o to czy dziś coś zjesz, czy twoje dziecko wyląduje na arenie lub o to czy twój mąż wróci z kopalni. Lecz mimo tego wszystkiego, gdy mieszkałam w 12, czułam się po prostu sobą. Po przeprowadzce do Kapitolu było ciężko, jak nigdy. Przez pierwsze miesiące chodziłam w tym samym ubraniu, które pachniało domem i lasem. Ponieważ moja mama pracowała przy igrzyskach, miałyśmy kupę kasy, za którą  mama kupiła mi górę ubrań, ale wszystkie pocięłam. Nie chciałam przemienić się w dziwadło. Nosić peruki, suknie jak na bal przebierańców i kilogram tapety. Chciałam nadal być sobą. Po jakimś czasie sama kupiłam sobie ubranie i tak ubierałam się na co dzień- po swojemu. Ludzie patrzyli na mnie jak na dziwadło, a sami byli tak postrzegani. Co za paradoks. W szkole nie było wcale  łatwiej. Wszystkie dziewczyny wyglądały jak lalki, zresztą chłopcy wyglądali podobnie. Wszyscy oprócz jednego chłopaka. Miał bujną blond czuprynę i niebieskie jak ocean oczy. Zawsze siadał w ostatniej ławce przy oknie. Ja siedziałam sama w pierwszej ławce, gdyż byłam nowa. Cieszyłam się, że nie jestem sama, że jest ktoś kto wygląda normalnie. Często odwracałam się w jego stronę, a on odwzajemniał to uśmiechem. Pewnego dnia, gdy weszłam do klasy on siedział w pierwszej ławce, w MOJEJ  ławce, na miejscu, które zawsze było puste. Nieśmiało usiadłam obok niego, a on podał mi dłoń i przedstawił się „Josh”. Potem siadaliśmy już razem, aż do końca szkoły. Spędzaliśmy czas po szkole, w szkole i tak jakoś w końcu wyszło, że zostaliśmy parą. Josh świetnie tańczył, a ja interesowałam się medycyną, dlatego zamiast kontynuować szkołę wybraliśmy się na studia. Zostałam lekarzem, a moją praktykę odbywam tu ( niestety).
Zaczęłam płakać. Nigdy nie słyszałam o tym jak się poznali, Jo nie mówiła dużo o swoim życiu w Kapitolu. Josha nie ma, nie wiadomo czy żyje. A to wszystko przeze mnie. To mój jeden głos za tym, żeby odbyły się igrzyska, zadecydował. Zginęły dzieci, które były niewinne, zaginął Josh. Jo spotkały rzeczy, które nie miały prawa jej dotknąć. Chcę dokończyć pamiętnik, dowiedzieć się więcej, ale zasypiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś?Możesz pozostawić po sobie ślad w postaci komentarza ;)